polskie książki w nIemczech - wszystkie książki w naszym sklepie są nowe

Wywiad z Jolantą Kosowską

Wywiad z Autorką

5/31/20257 min read

Serdecznie zapraszamy na wywiad z Autorką "Wyspy luzu" i wielu innych powieści obyczajowych.

W.M. Jolu, co sprawiło, że zaczęłaś pisać? Czy przyczyny możemy doszukiwać się w jakimś wydarzeniu z Twojego życia?

J.K. Odkąd sięgam pamięcią byłam zażartą humanistką. Pierwszą „ książkę” napisałam mając pięć lat. Był to plik karteczek, na których za pomocą rysunków opowiedziałam pewną bardzo zawiłą historię. Karteczek było mnóstwo, opowieść podzielona była na rozdziały, a na jej końcu pojawił się kolorowy szlaczek, który zapewne miał zastąpić słowo koniec.
W pierwszej klasie był opis bałwanka, po którym poproszono moją mamę, żeby dorośli nie odrabiali za mnie zadań domowych. Co prawda bałwanek, był bafankiem , ale jego opis był ponoć czymś zaskakującym.
Potem z roku na rok było coraz bardziej poważnie. Pisałam wiersze i opowiadania. Startowałam w różnych konkursach. Kochałam literaturę i historię. Chciałam studiować polonistykę.
To raczej medycyna wkradła się niespodziewanie w moje życie. Będąc w maturalnej klasie poważnie zachorowałam i na wiele tygodni wylądowałam w szpitalu. Tam spotkałam wspaniałych ludzi, którzy pomogli mi i ja nagle chciałam pomagać innym. Na wiele lat medycyna zepchnęła na drugi plan pisarstwo. Były studia , pierwsza praca w szpitalu, kolejne specjalizacje… Były małe dzieci. Na pisanie brakowało czasu. Potem zaczęły powstawać powieści, które lądowały na dnie szuflady. Aż w końcu zadebiutowałam w 2012 roku powieścią „Niepamięć”. Powieść ukazała się nakładam Wydawnictwa Bukowy Las.

W.M. Opowiesz nam o swojej pierwszej książce? Co chciałaś przez nią przekazać Czytelnikom?

J.K. „ Niepamięć” to powieść , którą napisało życie. Przez długi czas opiekowałam się pacjentką z niepamięcią wsteczną. Przeszłyśmy razem przez cały ten koszmar. Przez powracające powoli niezrozumiałe i niespójne obrazy z przeszłości, przez konfabulacje wypełniające dziury w pamięci, przez lęk, że być może tamto dawne życie było gorsze od tego, które jest teraz. Przez strach przed prawdą. Do tej przez życie napisanej historii, dodałam tylko trzy miłości, wielką przyjaźń i letnią Chorwację. Debiut był udany. Powieść „ Niepamięć” doczekała się drugiego wydania w 2016 roku.

W.M. W Twoich książkach opisujesz wiele ciekawych miejsc. Czy byłaś w nich wszystkich, czy pomysły czerpiesz z innego źródła?

Wszystkie miejsca opisane w moich książkach są mi dobrze znane. Byłam w każdym z nich. W wielu po parę razy. W pewnym sensie moje powieści mogą być przewodnikami po różnych zakątkach Europy. Lubię każde z tych miejsc. Każde za coś innego. Najczęściej wracam myślami do Toskanii i do Portugalii. Kiedy jestem zmęczona to moje myśli biegną do Toskanii, do małego kamiennego domu stojącego samotnie na wzgórzu, oddalonego o kilka kilometrów od bitej drogi prowadzącej do Volterry. Sprzed tego domu rozciąga się niesamowity widok. Po horyzont ciągną się wzgórza pokryte falującymi na wietrze łanami zbóż. Czasami po tych zielonych przestrzeniach wędrują cienie chmur. Gdzieniegdzie biegną wąskie polne drogi, które z daleka wyglądają jak wstążki. Wieczorem zapalają się światła w porozrzucanych na wzgórzach domach. Te światła wyglądają jak gwiazdy zawieszone w połowie drogi pomiędzy niebem i ziemią. Cisza, spokój. Myśli zaczynają płynąć wolniej, ja przestaję się spieszyć, odpoczywam, chłonąc wszystkimi zmysłami atmosferę tego miejsca.

Portugalię kocham za wysokie klify, huk oceanu, urokliwe zamki i pałace, mroczne parki i ogrody, mgły snujące się tuż przy ziemi i wszechobecne tajemnice. Takie miejsce, które otuli, dopowie i złagodzi każdą historię.

W.M. Jak godzisz ze sobą dwa zamiłowania, o których często wspominasz – pisanie i pracę lekarki?

J.K. Coraz trudniej. Od pewnego czasu pisarstwo stało się nie tylko pasją, ale i zawodem. Oba moje zawody są bardzo wymagające, w pewnym sensie zaborcze. Z żadnego z nich nie potrafię zrezygnować, oba są mi potrzebne do życia jak powietrze. Czasami mam wrażenie, że mam dwie jaźnie, dwie dusze w jednym ciele. Jako lekarka jestem wymagająca, odpowiedzialna, ograniczona przez godziny przyjęć i plan wizyt domowych, profesjonalna i zapewne nudna. Jako pisarka mam niczym nieograniczoną wyobraźnię i nienormowany czas pracy. Nie chcę wybierać pomiędzy tymi zawodami. Nie potrafię.

W.M. Czy masz swoje ulubione miejsce do tworzenia?

J.K. Bardzo lubię pisać w dawnym pokoju mojej córki. Marta już od wielu lat mieszka daleko od Drezna, ale to pomieszczenie zachowało dawny charakter. Na ścianach wiszą dwa wielkie serca ułożone z dziesiątek zdjęć. Na fotografiach: przyjaciele, znajomi, rodzina , ciepłe chwile zatrzymane w kadrze. Mnóstwo pamiątek z czasów, kiedy Marta zaczynała jeździć konno. Do pracy mam biurko, głęboki fotel, lampkę… W tym pomieszczeniu mieszka dużo ciepłych wspomnień i mnóstwo dobrych emocji. Czuję się w nim jak w innej czasoprzestrzeni. Nagle przestaje być ważne to, co było przed chwilą. Liczy się tylko klawiatura komputera i bohaterowie tworzonej przeze mnie historii. W tle cicha muzyka , na biurku szklanka z herbatą śliwkową …

W.M. A postacie? Inspirowane konkretnymi ludźmi czy raczej wszystkie wykreowałaś sama?

J.K. Często inspiracją są napotkani ludzie i ich historie. Oczywiście żadna z postaci nie jest kopią nikogo konkretnego, a bardziej zlepkiem przemyśleń, spostrzeżeń, przeżyć, zasłyszanych opowieści.

W.M. Czy masz ulubionego autora bądź autorkę? Kto to jest?

J.K. Nie mam ulubionego autora. Czytam dużo bardzo różnych książek. Uważam , że jest mnóstwo dobrych autorów i bardzo dużo świetnych książek.

W.M. Praca lekarki, pisarki i? Jakie masz hobby?

J.K. Kocham podróże i próbuję zarazić czytelników tą moją pasją. W pewnym sensie moje życie biegnie od jednej do drugiej podróży i od jednej do drugiej książki. Z każdej podróży przywożę setki zdjęć. Fotografowanie to kolejna moja pasja. Wracam z podróży i zaczynam marzyć o następnej. Do każdej wyprawy przygotowuję się bardzo starannie. Poznaję kulturę, obyczaje, historię, kuchnię, czasami język… Wiem, co chcę zobaczyć i dlaczego. Zwiedzam po swojemu, tworzę sobie własną listę miejsc, które są dla mnie ważne. Chociaż słowo” zwiedzam” nie od końca oddaje to, co robię. Ja chcę przeżyć te miejsca, bo wtedy zostają w mojej pamięci na dłużej, czasami na zawsze. Chcę poznać ich atmosferę. Poczuć je wszystkimi zmysłami. Wytłumaczę to na przykładzie Lizbony. W przewodnikach można przeczytać, że Lizbona, to najbardziej kolorowe miasto Europy. Lizbona w powieści „Niedoskonali” jest inna – intrygująca, mroczna, tajemnicza, pełna kontrastów, budząca wiele sprzecznych emocji. Urokliwe miejsca, obok biedy i brudu, piękne zabytki, obok zaniedbanych uliczek. To miasto żyje, czaruje, przyciąga i zwodzi, pełne sprzeczności jest czymś niesamowitym. Lizbonę trzeba poznawać powoli, dać się porwać jej atmosferze, smakować ją z rozmysłem. Wtedy staje się czymś niepowtarzalnym i wyjątkowym. Nie jest sztuczna ani przesłodzona. Pełna jest ludzkich historii, tęsknoty, miłości, rozpaczy, niespełnionych marzeń i wielkich nadziei. Kiedy ją poznawałam, to na początku pojawiło się zaskoczenie, które przeszło w zadumę, a potem w oczarowanie. Lizbona jest jak muzyka fado, a fado jest czymś wyjątkowym.

W.M. Twoją wrażliwość poznajemy w książkach. Chcę zapytać o najnowszą. O czym jest „Wyspa luzu? I czy już piszesz kolejną powieść?

J.K. „Wyspa luzu” to powieść o błędach przeszłości i próbach ich naprawienia, a wszystko otulone jest klimatem jednej z greckich wysp – wyspy Kos. Najważniejszy jest klimat tej wyspy i panująca tam filozofia, bo to właśnie ta wyspa pozwoli bohaterom odnaleźć się po latach.
Tam najważniejsze jest siga siga . Jestem oczarowana wyspą Kos, może dlatego, że zmusiła mnie do refleksji nad własnym życiem. Żyję szybko, stawiam sobie wysoko poprzeczkę, wymagam od siebie dużo, równie dużo oczekuję od innych. Żyję w ciągłym pośpiechu . Z częstym wysiewem adrenaliny… Nie wszystko mi wychodzi, bo przecież nie może, a ja przeżywam frustracje… I nagle tam spotkałam zupełnie inne spojrzenie na życie, jakby łagodniejsze, mniej wymagające. Siga siga pomału, pomalutku… Nieszczęście rozłożone w czasie nie jest takie straszne, a szczęście celebrowane dłużej wydaje się większe. Swoisty dystans do siebie i do innych ludzi. W pewnym sensie pobłażliwość wobec drobnych potknięć dnia codziennego. Podział wydarzeń na te, które są nieodwracalne, i które po prostu trzeba zaakceptować i na te, które można jeszcze zmienić, ale należy im się przyjrzeć, zweryfikować je i zastanowić się, czy warto je zmieniać. Życie w harmonii ze sobą i z otoczeniem. Spokój zamiast ciągłego pośpiechu… Żyjąc wolniej człowiek zauważa drobne rzeczy, które kolekcjonowane każdego dnia, składają się na dobre, szczęśliwe życie. Więcej być niż mieć… Nie jest to wcale łatwe. Mnie udało się tylko cząstkę tej filozofii przemycić dla siebie, ale nawet ta odrobina zmieniła już moje życie. Sporo z tej filozofii przemyciłam dla moich bohaterów. Ta wyspa zmieniła ich życie, sprawiła, że zaczęli żyć jakby od nowo.
„Wyspa luzu” została nagrodzona przez jury w plebiscycie przeprowadzonym w serwisie www.granice.pl tytułem Najlepszej książki na wiosnę w kategorii romanse. Bardzo cieszę się z tego wyróżnienia.
Kolejne dwie powieści są już u wydawcy. „Szalone Porto” będzie miało swoją premierę w sierpniu. Późną jesienią ukaże się druga cześć powieści „Kalendarz adwentowy”. Ta druga powieść to dzieło naszego duetu pisarskiego Jolanta Kosowska – Marta Jednachowska. To duet matki i córki.

W.M. To pytanie zadaję standardowo: kto czyta Twoje „rękopisy” nim trafią do Wydawcy?

J.K. Dwie bliskie mi osoby. Pierwszą z nich jest córka , drugą przyjaciółka. To one są moimi pierwszymi recenzentkami.

W.M. Twoje życiowe motto lub ulubiony cytat to…?

J.K. Mam dwa.
„Nikt nie jest doskonały”
„W każdym człowieku drzemią ogromne pokłady dobra, czasami trzeba się do nich tylko dokopać

W.M. Serdecznie dziękuję za rozmowę i życzę wielkiego grona czytelników oraz dalszych sukcesów 😊

J.K. Dziękuję za rozmowę. (: Było mi bardzo miło.

Dla Kredensu Literackiego Wioletta Milewska